sobota, 4 maja 2019

26. Reko. Część Pierwsza.

„Szanowny Panie Boże,

Brawo! Jesteś bardzo mocny. Nie zdążyłem jeszcze wysłać listu, a Ty już dajesz mi odpowiedź. Jak Ty to robisz?”

/Eric Emmanuel-Schmidt, „Oskar i Pani Róża”/



***



Masz powiadomienie.

                                                    Nowy film na kanale „Panda na Ambonie”.

Rekolekcje dla Podzielonych.

                                                    Pan Bóg to ma poczucie humoru, prawda?



Moi Drodzy! W Wielkim Poście Kościół zawsze czyta to czytanie o Przemienieniu na Górze Tabor. Jak ja kocham tę scenę! Katolik, jak to czyta, to od razu się koncentruje na tym, że tam Uczniowie z Piotrkiem to w ogóle zasnęli i Piotrek jak zawsze ma GENIALNĄ wypowiedź, jak to on. A w tej scenie to w ogóle nie o tych Uczniów chodzi.

Nie wiem, czy zwróciliście uwagę na tych dwóch gości, którzy są wtedy przy Jezusie. Mojżesz i Eliasz. Czy wy w ogóle wiecie, co to byli za goście?! Czytałem u jednego z Ojców Kościoła, czemu właśnie tych dwóch, w sensie czemu oni przyszli wtedy do Jezusa. O czym oni rozmawiali? – o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie, to pewnie było już blisko Wielkiego Piątku. I u Ojców Kościoła jest genialna intuicja! Nie wiem, czy Wy kojarzycie, co to była za dwójka w ogóle. To byli starotestamentowi specjaliści od umierania, w sensie eksperci od dziwnej śmierci.

Bo patrzcie, taki Mojżesz – w końcu mój imiennik, nie? To był gościu, któremu zasadniczo nic w życiu nie wyszło – czterdzieści lat szedł z Ludem przez pustynię, Ziemia Obiecana, projekt życia w ogóle, a od Boga słyszy „Ty nie wejdziesz”. W sensie, pójdziesz na górę, obejrzysz Ziemię Obiecaną z tej góry, a potem umrzesz, na tej górze. Żydzi wierzą, że Mojżesz nie umarł – w Ziemi Świętej macie groby wszystkich patriarchów, jakich chcecie, a grobu Mojżesza nie ma. Żydzi wierzą, że Mojżesz nie umarł, tylko został wzięty do Nieba na tej górze. Ja wierzę w ogóle, że Bóg zabiera swoich ulubieńców od razu do Nieba – tak się nie może doczekać spotkania z nimi, że ich z duszą i ciałem zabiera. Wiele z tego, co uważamy za zaginięcia, to są faktycznie tragiczne sytuacje, ale ja wierzę, że część z tych spraw to jest właśnie wzięcie do Nieba.

Eliasz to był zasadniczo naczelny depresant biblijny. Niektórzy mówią, że Eliasz to pierwszy odnotowany przypadek choroby dwubiegunowej. No tak! Bo co tam się dzieje. Dzień wcześniej mega zwycięstwo, nie – jedno słowo, ogień z nieba, kapłani pogańscy i całe lewactwo to zaorane w ogóle. I co robi Eliasz? Chce się zabić. Anioł przychodzi, budzi kopniakiem, podaje mu jedzenie. I co robi Eliasz? Zjada i znowu się kładzie. Nie chce żyć. No naczelny depresant biblijny. I ten naczelny depresant to wiecie, kto to będzie? Największy z Proroków. Jeden z trzech ze Starego Testamentu, których Bóg tak się nie mógł doczekać, że ich z ciałem do Nieba zabrał. Henoch, Mojżesz i Depresant Naczelny.

Wiecie, co sobie myślę, jak wchodzę do kościoła? GDZIE JEST TRUMNA. Gdzie jest trumna? Bo wszyscy jak na pogrzebie. No nie jest tak? Jak wstajesz rano to myślisz: „Panie, twój ulubieniec wstał”? No na pewno tak myślisz. Ja, jak wstaję, to mam myśli samobójcze. No tak! Co do specjalistów od śmierci, to my mieliśmy w zakonie takiego specjalistę. Nie został z ciałem wzięty do Nieba, ale według nas wszystkich to on świętym jest. Pewnie część z was słyszała o bracie Eliaszu. Brat Eliasz, jak to święty, dożył prawie stu lat. My, jeszcze młodzi bracia, byliśmy przy jego śmierci. Do końca życia nie zapomnę słów brata Eliasza. Jak odchodził brat Eliasz?



Oblubieniec nadchodzi.

Wszystko przygotowane.

Idę tańczyć.



            Właśnie o to by chodziło w tym Wielkim Poście. Nawrócić się, to jest zmienić myślenie. My, katolicy, to się nawracamy tylko od grzechów, w sensie żeby tych tam złych rzeczy nie robić. A co to jest nawrócenie według Jezusa? Zmiana myślenia. Budzisz się: „Panie, twój ulubieniec wstał!”. „Panie, twoja ulubienica wstała!”. Umierasz. Wszyscy umrzemy. Nie, nie umierasz! „Idę tańczyć!”. Idę tańczyć, patrząc z góry na Ziemię Obiecaną. Idę tańczyć, gdy ognisty wóz zabiera mnie z ciałem do Nieba. Idę tańczyć, niosąc mój krzyż. Mój krzyż, nie kogoś innego. Mój krzyż, szyty na miarę. Tego uczyli Jezusa na górze Tabor specjaliści od umierania. Bo On jest Oblubieńcem, który miał nadejść, by nas wszystkich nauczyć tańczyć. Tańczyć na Górze Nebo, tańczyć na Górze Tabor, tańczyć na Golgocie. Tańczyć, bo Oblubieniec! I o to by chodziło w tym Wielkim Poście. Nawrócić się, zmienić myślenie, żeby pójść tańczyć!

            Bo to nie o to chodzi, czy uda ci się wejść do Ziemi Obiecanej. Ziemię Obiecaną może za ciebie zdobyć Jozue! Bo to nie o to chodzi, ile namiotów jako Uczeń postawisz. Tu wcale nie o Uczniów chodzi! Nie o tę Ziemię, nie o to Mleko i Miód, nie o te Piotrowe Namioty! W sensie, chodzi, ale nie w tym rzecz. Tylko że my ciągle chcemy mieć te swoje cele, to nasze idealne życie. Mleko, miód, cebula, czosnek, wino, mięso, ogień z nieba, namioty. I będziemy to mieć! Bóg jest wierny swoim obietnicom. Tyle, że to nie o te rzeczy chodzi. Tyle, że to nie o to nasze doskonałe życie chodzi. W sensie, chodzi, ale nie w tym rzecz! Bo my to doskonałe życie w końcu dostaniemy. Bóg jest wierny swoim obietnicom. Rzecz w tym, co my z tym zrobimy, jak dostaniemy? Jak Oblubieniec w końcu nam to wszystko da? Bo On chce nam to wszystko dać. Ale najpierw, człowieku, naucz się tańczyć. Inaczej, co będziesz robił w tej Ziemi Obiecanej?





Panie mój!

Siedzę sobie przed ekranem laptopa i myślę, jak różne jest to, o co mi chodzi w życiu, od tego, co Ty proponujesz. Jak pewnie wiesz, ja nie umiem tańczyć. Umiem sprzątać mieszkanie, pić kawę i planować swój dzień. Nie chcę manny na pustyni. Mi chodzi o Ziemię Obiecaną. Jeśli wiem, że jej nigdy nie zobaczę, po co mam wyruszać? To nie jest tak, że nigdy nie chciałem, nie próbowałem wyruszyć. Wyprowadziłeś mnie, Panie, z Egiptu. Synowie Egipcjan wszyscy zmarli, ale mnie, Panie mój, przeprowadzono przez Morze. Rodzice moi przeprowadzili mnie przez wody chrztu świętego. Nauczyli mnie pragnąć tej Ziemi, którąś Ty, Panie mój, obiecał.

Ale cóż z tego, Panie mój, że okazałeś potęgę swoją, skoro potem przyszły lata szemrania na pustyni? Cóż z tego, że przynieśli mi owoce tej Ziemi, skoro okazało się, że miasta ich warowne, a wzrost ich wysoki? Przejęty lękiem, uwierzyłem tym, którzy szemrali przeciwko Tobie, Panie mój. Wróciłem na pustynię. I choć od lat zsyłasz w piątek podwójną porcję manny (za przepiórki, Panie mój, grzecznie dziękuję – nie jadam mięsa), ja i tak, Panie mój, wychodzę w szabat, by szukać i zbierać. Choć od lat wyprowadzasz wodę ze skały i zsyłasz lęk na wojska obcych narodów, z mojej strony codziennie słychać szemranie. Bo mi nie o to chodzi, Panie mój, abyś Ty był moim Bogiem, a ja ludem, wybrańcem Twoim. Mi chodzi o Ziemię. Jeśli Ziemi tej mieć nie mogę, Panie mój, gdyż zbyt wielka jest moja słabość i zbyt wielki lęk mnie ogarnia na widok miast warownych i wojowników o wysokim wzroście, to ja już wolę, Panie mój, wracać do Egiptu. Wolałbym służyć bogom obcym, gdzie miałem pod dostatkiem czosnku i cebuli (za mięso, Panie mój, grzecznie dziękuję).

Ale cóż mam? Wyprowadzono mnie z Egiptu, zanim nauczyłem się odróżniać dobro od zła. Nauczono mnie pragnąć tej Ziemi, którąś Ty, Panie mój, obiecał. A wiem, że do Ziemi tej nigdy nie wejdę, gdyż szemrałem przeciwko Tobie, Panie mój. Lęk mnie ogarnął z powodu miast warownych i z powodu wojowników o wysokim wzroście. Znudził mi się ten pokarm mizerny, ta manna, którą Ty, Panie mój, zsyłasz przez sześć dni w tygodniu ludowi swemu, i znudziła mi się woda wyprowadzona ze skały. Tak dzisiaj siedzę na pustyni, skąd słychać tylko szemranie. Siedzę, Panie mój, a nie tańczę, gdyż ulubieniec twój jest człowiekiem o twardym karku. Jest naczelnym depresantem, Panie. Jest tym, który potrafi pokonać wrogów Twoich, zaorać kapłanów służących obcym bogom, po to tylko, aby później, Panie mój, zapragnąć snu i śmierci. Kopnięty przez anioła, wstanie, aby się posilić, ale zaraz później wróci do swego snu. I nie ma nawet ucznia, któremu mógłby przekazać płaszcz swój, zanim go wóz ognisty zabierze. Nie ma takiego, któremu mógłby przekazać misję – takiego, który by okazał posłuszeństwo Panu, Bogu swemu, tak by mógł przekroczyć Jordan i posiąść Ziemię, którąś Ty, Panie, obiecał.

            Ja nie śpiewam. Nie wiem, co będę robić w Niebie, ale ja nie śpiewam.

I nie tańczę.



Wierzę w Ciebie, Boże żywy

W Trójcy jedyny, prawdziwy

Wierzę w coś objawił, Boże

Twe słowo mylić nie może!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz