poniedziałek, 19 września 2016

5. Impreza



INFO:

A - Augustyn
D - Dawid
T - Tina

***

Żeby nie gapić się bez przerwy na Monstrancję, zwróciłem swą uwagę na muzyków. Szybko rozpoznałem Dawida przy gitarze i Samsona przy bębnach. Na skrzypcach grał Natan, trzeci w zespole. Gdy chodzi o muzykę, zawsze miałem klasyczne gusta. Nigdy nie myślałem, że porwie mnie coś, co zostało napisane w ostatnim półwieczu, w dodatku nie po łacinie. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu uznano by tę imprezę za przejaw modernizmu, a zebranych przegoniono.

Chyba, że Inkwizytor stanąłby najpierw z boku i posłuchał.

            Wtedy upadłby ze studentami na kolana. Dłonie same skierowałyby się ku górze. Inkwizytor nawet nie zauważyłby, w którym momencie jego usta zaczęły śpiewać - ten sam refren w dwóch, trzech, czterech różnych językach po kolei. Ale to nieważne. Wiedziałby, że najważniejszy jest Ten, który tego wieczoru zebrał u swoich stóp tych wszystkich ludzi. Teraz to On mówi. Nie tak, jak u Dostojewskiego. Nieważne, że jest późno, że za chwilę zamkną sklepy, że ostatni autobus odjedzie, że rano trzeba wcześnie wstać, bo jakiś geniusz ustalił przesłuchanie trzech czarownic na siódmą trzydzieści. To nieistotne. Teraz trzeba być tutaj. Z Nim. W ciemnościach świątyni, w średniowiecznych murach, istniejących wciąż na przekór Galeriom i McDonaldom. Z tymi wszystkimi ludźmi. Dużo ich czy mało? Dobre pytanie. Przez to miasto każdego dnia prześlizguje się milionowy tłum. Studenci, którzy się tu zebrali, na oko jakieś sto osób, mogliby utworzyć co najwyżej jeden rocznik na średnio obleganym kierunku. Malutko. Ale gdyby Inkwizytor porównał to, co tu się dzieje, z nabożeństwami w jego rodzinnej parafii, musiałby stwierdzić, że dominacja wsi nad miastem w sprawach wiary to dawno i nieprawda.

            Inkwizytor mógłby się ucieszyć, słysząc, że jego moderniści nie boją się łaciny aż tak bardzo. Zauważyłby, że co bardziej gorliwe panny, z tych co to nie opuszczają żadnych wydarzeń tego typu, nawet nie muszą zaglądać do śpiewników, by modlić się w języku świętego Hieronima. Płyną pieśni liczące sobie osiem wieków, przypisywane samemu Tomaszowi z Akwinu. Za chwilę znowu języki nowożytne. Tłumaczenia modlitw żydowskich, psalmów. Młode głosy wychwalają piękno Jerozolimy - innego wielkiego miasta, oddalonego o tysiące kilometrów. Aranżacje muzyczne Dziejów Apostolskich, Listów Pawłowych, Apokalipsy. Jak daleko jest to Nowe Jeruzalem, o którym śpiewają teraz, podobno wspanialsze od tego starego? Nieważne. Inkwizytor wie, że trzeba tu być. I słuchać. Nie tak, jak u Dostojewskiego. Nie tak, jak w legendzie Iwana Karamazova. Bo to nie są narzekania proboszcza. To są Jego słowa. On mówi, poza słowami i poprzez słowa. Człowiek może nawet uwierzyć, że coś w jego życiu dałoby się zmienić, zacząć od nowa. Te porażki to było dopiero preludium do części głównej programu, zwanej Prawdziwym Życiem. Inkwizytor mógłby na chwilę zapomnieć o obowiązkach, o czarownicach, o braku kawy w mieszkaniu (będzie musiał przyjechać na miejsce jeszcze przed pierwszym przesłuchaniem, żeby złapać jakieś siury z automatu). Mógłby na chwilę zapomnieć o tym, jak nienawidzi nocnych autobusów i następujących szybko po nich porannych budzików. Teraz trzeba Go słuchać. Jego uwielbiać.

Choćby przez chwilę.

-   To kiedy znowu pojawisz się w siedzibie Indeksu?

Indeks. Taka nazwa dla duszpasterstwa studentów u Świętej Inkwizycji.
Ktoś uznał, że tak będzie zabawnie.

-   A co, ktoś tam o mnie pytał?
-   Żebyś wiedział! Wszyscy się stęsknili.

Dawid miał niezwykłą zdolność mówienia na poważnie takich rzeczy, które w innych ustach mogłyby pełnić jedynie funkcję kpiny.

-  [A] Jak wam tak na mnie zależy, to przypomnijcie się następnym razem.
-  [D] Spodobało ci się? Przychodź częściej, Pan zaprasza! Nie ma lepszego miejsca dla człowieka niż Jego świątynia. Nie ma lepszego miejsca we Wszechświecie!
-  [A] Takich miejsc "najlepszych we Wszechświecie" jest chyba w cholerę i trochę. Liczyłeś kiedyś kościoły w naszym mieście?
- [D] Dom Pana jest zawsze tam, gdzie On sam. Czyli wszędzie tam, gdzie jest obecny w Najświętszym Sakramencie.
-   [A] Podobno Bóg jest wszędzie. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że gdyby spożyć - albo, bardziej niegrzecznie, zniszczyć - wszystkie konsekrowane Hostie, to Bóg przestałby istnieć?
-   [D] Jasne, że nie przestałby istnieć. On nie mógłby nie istnieć. Jego nie może być "więcej" ani "mniej". Wiesz, On jest Duchem. Jest poza czasem i poza materią - w tym sensie, że On je stworzył, czyli że On mógłby istnieć bez nas, ale my bez Niego już nie.

-   [T] Jest dokładnie tak, jak mówi Dawid. On chciał nie tylko stworzyć nas i utrzymać w tym istnieniu, ale chciał też przyjąć naszą naturę. Nie przestał być Bogiem, ale Wcielił się, czyli przyjął też ludzkie ciało i ludzką duszę. Nie musiał tego robić, ale tego chciał, chciał w taki sposób przyjść do nas. Potem ustanowił ten Sakrament. Na słowa kapłana konsekrowany Chleb - każda cząstka tego Chleba - staje się Jego Ciałem. On chciał być tak blisko każdego z nas!
-    [D] Dokładnie. Punkt dla ciebie, Tina! Jego obecność wśród nas nie sprawia, że On przestaje być Bogiem, że jest Go mniej albo więcej. Jego czas i materia nie wiążą. To On sam wybrał, że pod tą postacią chce do nas przychodzić. Chce nas spotykać, umacniać, uzdrawiać, dawać samego siebie - czyli Życie!...

            Poczułem, jak od tego wszystkiego zaczyna mnie boleć głowa. Nie ulegało wątpliwości, że moi rozmówcy wierzyli we wszystko, o czym mówili. Nie uległo wątpliwości, że ktoś musiał im to wbić do głowy gdzieś poza szkolną katechezą - mówili o tym tak ładnym, tak poprawnym teologicznie językiem. Przez osiem lat nie rozmawiałem z nikim na Te Tematy. Ludzie w tramwaju zaczęli dziwnie na nas patrzeć. Od tylu lat nikt na mnie dziwnie nie patrzył.

Pochwaliłem Tinę i Dawida za piękne przygotowanie Adoracji.

-  [D] W sumie, nic nadzwyczajnego się nie działo. O ile obecność Pana może być "czymś zwyczajnym"! Z naszej strony, taki katolicki standard - różaniec, wystawienie Najświętszego Sakramentu, rozważania przeplatane muzyką wielbieniową, błogosławieństwo. Rozmowa z Panem, jak każdego dnia. Jasne, modlitwa jest zawsze ważna, nie można jej olewać czy coś. To w ogóle podstawa w życiu, kontakt z Nim. On przychodzi do nas prawdziwie, w codziennej Komunii świętej. Nie zawsze umiem to docenić, ale tym bardziej Mu dziękuję.
-    [A] Codziennej Komunii? Chcesz mi powiedzieć, że jesteś codziennie na Mszy?
-    [D] No jasne. Eucharystia to podstawa!
-   [A] I codziennie przystępujesz do Komunii?
-    [D] No tak. Co w tym dziwnego?
-    [A ]Katolicki standard?
-    [D] No jasne!
-  [A] Kiedyś wierni mogli przyjmować Ciało Pańskie maksymalnie raz w tygodniu. I za każdym razem musieli się wyspowiadać.
-  [T] Wiesz, jeśli ktoś nie ma jakichś nadzwyczajnych grzechów, to ta jedna spowiedź w miesiącu w sumie wystarczy. No, czasem raz na dwa tygodnie. Nie żeby bagatelizować grzechy powszednie, jasne. Ale wiesz, nasz Pan naprawdę chce spotykać się z każdym z nas w czasie Eucharystii. Spowiedź ma to umożliwiać, ułatwiać, a nie utrudniać.

-   [A] Ty też chodzisz na Eucharystię, tak codziennie?
-  [T] Tak, od jakiegoś roku. To wielka Łaska!...

-  [D] Z tym standardem to chodziło mi o to, że znowu jakichś tam mega nadzwyczajnych darów u nas we wspólnocie nie ma. Żadnych tam niezwykłości, charyzmatów, zaśnięć w Duchu Świętym, objawień, glosolaliów...
-  [A] Glosolaliów?
-  [D] No, mówienia językami. Jak za Apostołów. 
- [A] Rozumiem. Chciałbyś, żeby na waszych imprezkach działy się te wszystkie rzeczy, o jakich pisze Łukasz w Dziejach Apostolskich. Wiesz, nie chcę ci podcinać skrzydeł, ale słyszałem, że  w ciągu ostatnich dwóch tysięcy lat naturalne pokłady magii na naszej planecie znacznie się skurczyły. Zwłaszcza po odkryciu schizofrenii. 
- [D] Prawda, dary tego typu szybko zostały w Kościele zapomniane. Ale dziś znów są popularne. 
- [T] No, popularne jak popularne...
- [D] Niech będzie... Ci z Odnowy wcale aż tak się tymi charyzmatami nie chwalą. Ale praktykować, praktykują, jak najbardziej.
-   [A] Co znaczy "praktykują"?
-  [D] Znam na przykład jedną wspólnotę, która modlitwę w językach prowadzi co tydzień. Najpierw mają Wielbienie - oczywiście, bez takich genialnych rozważań, jakie są u nas! - a potem Eucharystię. Byłem tam u nich parę razy. To jest w ogóle mega, jak oni potrafią sobie przejść od normalnych pieśni do modlitwy w językach. Potrafią nawet włączyć to w normalną Liturgię. W sumie, nawet nie wiem, czy to jest dopuszczalne tak oficjalnie, taka modlitwa w językach na Mszy. Na Wielbieniu to co innego, ale Liturgia to ma przecież swoje tam kanony i tak dalej. Ale w sumie - co tam! Wszystkie stałe elementy Mszy mają normalnie, w języku ogólnie zrozumiałym, jak lekcjonarz każe. Ciała Pańskiego nie przyjmują "na rękę", tylko normalnie, do ust i w postawie klęczącej. Są też maryjni, nawet bardzo. Normalni katolicy. A że czasem w przerwie pośpiewają w Duchu, to chyba nic złego.
-  [A] Masz na myśli prawdziwą glosolalię? Wydawanie dźwięków, które nie mają sensu w żadnym znanym języku, których nawet ich autor nie rozumie, których nawet - jak twierdzą lingwiści, co to zjawisko podobno starannie zbadali - nie da się podzielić na wyrazy i zdania?
- [D]Przecież mówię. Charyzmatycy uważają ten dar za takie prawie nic - rozumiesz, wśród nich, tak jak u zielonoświątkowców, każdy przeciętniak mówi językami. Po doświadczeniu chrztu w Duchu Świętym, rzecz jasna. Rzadko chwalą się tą zdolnością. Uzdrawianie, prorokowanie, nawet tłumaczenie języków - no, to dopiero byłoby coś! Zawsze im wtedy powtarzam, że sam chciałbym być takim przeciętniakiem! Ale wiesz, darów Ducha nie można sobie wybrać. Jak człowiek idzie na rekolekcje Odnowy nastawiony na otrzymanie konkretnego daru, to go zwykle nie dostaje.
-    [A] Leci z nami egzorcysta? Albo chociaż psychiatra?
-    [D] Tina, ktoś do ciebie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz