piątek, 7 lipca 2017

10. Psoty

- Nie musiałeś wtedy wychodzić.

Możliwość, że mogą go zwyczajnie nie lubić, nie przyszła jej nawet do głowy. Jej świat dzielił się na Przyjaciół i Mugoli. Przyjaciel może nie lubić Mugola, ale nie może nie lubić Przyjaciela.

- Jasne. Mogłem poczekać, aż twój kolega zadzwoni po kumpli z widłami.
- Gruba przesada. Myślałam, że włączysz się w nasz projekt.

Przed oczami Pana Heretyka stanął przerażający obrazek.
Ruchliwa ulica.
Jaskrawa koszulka.
Jakieś kartki w ręku.
Przechodnie uciekają wzrokiem.
Zadanie? Złapać, ilu się da.
To niech już będzie banda z widłami.

- Wybacz. Niestety, nie należę do tego typu ludzi, którzy w wolnym czasie lubią sobie pozaczepiać przechodniów. To ty jesteś specjalistką od takich rzeczy.
- Nie wszyscy wolontariusze muszą robić to samo. Słyszałeś kiedyś o kreatywności? U nas na psychologii dużo o tym rozmawiamy. Mogę ci podesłać parę książek. Albo polecić jakiś kurs.
- Książki, kreatywność, miłosierdzie, niech zgadnę... pewnie mam wam namalować jakiś obrazek?
- Z malowaniem może bez przesady, ale gdybyś znał się na grafice...
- Dobra. Koniec psot. Nie pasuję do twojego Zakonu Feniksa, pogódź się z tym.
- A właśnie, skoro o zakonach mowa. Indeks organizuje imprezę na Holy Wins. Dawid kazał zapytać, czy zabierasz osobę towarzyszącą.

No dobrze.

Mówienie językami. Rozumiem. Sztuczki z czytaniem globalnym. Rozumiem. Wojna ze Śmierciożercami. Doskonale rozumiem. Naprawdę, wszystko rozumiem. Ale świętowanie wigilii Wszystkich Świętych na terenie katolickiego klasztoru? Katolickiego. Ba! Dominikańskiego!

Czytelnikom Niezorientowanym wyjaśnię, że trzydziestego pierwszego października w wielu miejscach na świecie obchodzone jest międzynarodowe święto pogaństwa, satanizmu i wszelkich zagrożeń duchowych. To najważniejsza data w kalendarzu każdego Amerykanina i każdego miłośnika fantastyki. Ludziom wierzącym dzień ten nie kojarzy się zbyt dobrze. Najczęściej z odprawianiem orgii i różnych niebezpiecznych rytuałów, po których kolejka do egzorcysty wyraźnie się wydłuża. Orgie i niebezpieczne rytuały to nie jest coś, w czym należy brać udział. W tej kwestii wyznawcy Chrystusa wyjątkowo zgadzają się ze Świadkami Jehowy.

Przy okazji.
Dla Świadków Jehowy świętowanie jakiegokolwiek dnia, nawet urodzin, jest rzeczą zakazaną.

- Człowieku, daj spokój. Gadasz jak moja babcia!
- Myślałem, że nawróciłaś się na katolicyzm.
- Naprawdę uważasz, że katolikom nie wolno świętować w noc z trzydziestego pierwszego października na pierwszego listopada?
- Słyszałaś, co mówiła twoja babcia.
- Okej. W takim razie, od początku. Jaki status w kalendarzu liturgicznym ma pierwszy dzień listopada?
- Jest to święto nakazane.
- A każde święto nakazane ma rangę...
- ... uroczystości.
- Bardzo dobrze! To teraz pytanie z gwiazdką. Świętowanie uroczystości, według kalendarza liturgicznego, zaczyna się...
- ... pierwszymi nieszporami uroczystości, odprawianymi wieczorem dnia poprzedniego.
- A więc, świętowanie każdej uroczystości rozpoczyna się...
- ... w wigilię uroczystości, po zachodzie słońca. O to ci chodzi?
- Geniusz! Nie wiem, kto przygotowywał cię do bierzmowania, ale człowiek zasługuje na tytuł Katechety Roku.

Przez chwilę zastanawiałem się, czy wspomnieć o największej porażce mojego katechety z gimnazjum, a mianowicie o tym, że aż pięcioro uczniów z naszej klasy do bierzmowania nie przystąpiło. Przynajmniej nie w tym roku liturgicznym, w którym mieli ten sakrament przyjąć według ustaleń proboszcza. Jak się pewnie domyślacie, jedną z tych zbuntowanych osób byłem ja. Gdyby cała uroczystość odbyła się w klasie drugiej albo zaraz po egzaminach w klasie trzeciej, całkiem możliwe, że byłbym wtedy jednym z bierzmowanych. Ale nasz rocznik miał przystąpić do sakramentu po ukończeniu gimnazjum, we wrześniu. Tak się złożyło, że mnie już wtedy na terenie parafii nie było. Byłem już wtedy na terenie innej diecezji. Jak już wspomniałem, w czerwcu odebrałem świadectwo i wyjechałem do wielkiego miasta. Spaliłem za sobą wszystkie mosty - a w każdym razie ten, który prowadził do domu mojej matki. To chyba zrozumiałe, że nie zamierzałem wracać na żadne uroczystości. Poza tym, dwa miesiące wakacji w wielkim mieście wystarczyły, żebym przestał się modlić, spowiadać czy chodzić na niedzielną Mszę Świętą. To chyba trochę bez sensu, przystępować do bierzmowania zaraz po podjęciu decyzji o porzuceniu praktyk religijnych.
Nie żeby wcześniej moje praktyki religijne były szczere. Każdej niedzieli byłem na Mszy Świętej, co miesiąc wyznawałem w konfesjonale zmyślone grzechy, raz na jakiś czas przystępowałem do Komunii. Tu nie chodziło o Boga, tylko o moją mamę. Nie chciałem, żeby myślała, że dzieje się ze mną coś złego. Straciła wszystko, co było dla niej cenne. Tylko ja jej zostałem. Grzeczny, spokojny, zamknięty w sobie chłopaczek. W wieku szesnastu lat uświadomiłem sobie, że nie uratuję jej życia, zostając w grobowcu.
Oczywiście, w liceum także mieliśmy katechezę, ale ojciec bez problemu wypisał mi zwolnienie. Nie potrzebowałem żadnego innego aktu apostazji. Nigdy zresztą nie uważałem się za ateistę. Nie byłem nawet agnostykiem. Nie wątpiłem w Jego istnienie. Po prostu przestałem praktykować.

- Świętowanie zaczynamy nieszporami i Litanią do Wszystkich Świętych. Myślimy też o wprowadzeniu elementów czuwania, na przykład godzinnej adoracji Najświętszego Sakramentu. Trzeba będzie tylko skombinować skądś jakieś teksty do rozważań, rozumiesz, takie z refleksjami różnych świętych na temat Eucharystii, świętości, życia po śmierci i tak dalej. Później, coś koło godziny dwudziestej drugiej, będzie uczta w siedzibie Indeksu.
- Eucharystia?
- Nie, zwykłe ciasto i chipsy.
- Czyli plan waszej imprezy nie obejmuje wypełnienia obowiązku uczestnictwa we Mszy Świętej w dniu nakazanym?
- Nie, ponieważ wszyscy i tak wybierają się następnego dnia na groby i uczestniczą we Mszy z rodziną.
- No tak. Tylko jak ci wszyscy wstaną na te groby następnego dnia po takiej imprezie?
- A co mają nie wstać? Pierwszego stycznia, po imprezie sylwestrowej, jakoś wszyscy wstają. To też święto nakazane. Nikt nie musi wtedy spać, nikt nie rezygnuje ani z tańca, ani z szampana, ani z Eucharystii następnego dnia. Nasze Holy Wins to będzie zresztą coś bardzo skromnego, w porównaniu z Sylwestrem. Po prostu jakiś seans filmowy, może chłopaki coś zagrają na gitarach. Ale bez szaleństw. Rozumiesz, naszą salą będzie siedziba Indeksu, czytaj teren klasztoru ojców dominikanów. Ojcowie wyrażają zgodę na naszą obecność, ale tej nocy będą nastawieni na sen, a nie na tańce.
- Wrzaski i heavy metal raczej odpadają? Szkoda.
- Moglibyśmy pójść gdzieś do klubu, gdyby poganie nie zarezerwowali na ten wieczór wszystkich lokali.
- To młodzież katolicka chodzi do klubów?
- Znasz jakiś lokal, gdzie przy wejściu sprawdzają ci dokument potwierdzający niekatolickość?
- Nie. Znam za to kilku księży, którzy chętnie wprowadziliby ekskomunikę za uczestnictwo w dyskotece.
- Kto jak kto, ale ty powinieneś umieć odróżnić katolickiego księdza od purytańskiego pastora. Kiedy byłeś mały, chciałeś zostać biskupem, pamiętasz?

Nie wiedziałem, że tamto popołudnie zapadło jej tak głęboko w pamięć.

Któregoś dnia mały Augustyn i mała Tina siedzieli na placu zabaw przed małą szkołą podstawową w swojej małej miejscowości. Dyskutowali właśnie na temat konieczności wprowadzenia zmian w programie nauczania wróżbiarstwa w magicznych szkołach podstawowych, gdy podeszła do nich grupka Prymitywów. Prymitywy były to istoty rodzaju ludzkiego, uczęszczające do tej samej klasy, co mały Augustyn i mała Tina, charakteryzujące się alergią na książki i wysokim stężeniem mugolstwa we krwi. Nie zrozumcie mnie źle. Mały Augustyn i mała Tina zawsze opowiadali się za równym traktowaniem osób magicznych i niemagicznych, a także gorąco sprzeciwiali się dyskryminacji czarownic i czarodziejów niemagicznego pochodzenia.

Ale Prymitywy to Prymitywy.

Żegnani śmiechem Prymitywów i pioseneczką "Zakochana para", mały Augustyn i mała Tina opuścili teren placu zabaw i skierowali się w stronę swoich domów. Po drodze mały Augustyn obiecał swojej Przyjaciółce, że kiedy dorośnie, zostanie wielkim biskupem, a wtedy nałoży na Prymitywów wszystkie anatemy i ekskomuniki, jakie tylko są dostępne w prawie kościelnym. Wtedy mała Tina ucieszyła się i powiedziała, że w takim razie ona też zostanie biskupem.

Przez kolejny tydzień mały Augustyn szukał sposobu na to, jak przekonać swoją koleżankę do zmiany planów zawodowych.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz