wtorek, 3 lipca 2018

19. Prezent

A - Augustyn
T - Tina
D - Dawid
S - Samson
G - Gracja

- [A] Wesołego Strzeżenia Wiedźm!

Pan Heretyk zapragnął odwdzięczyć się swojej przyjaciółce za wielki dar, jakim było zwrócenie jego uwagi na nieznaną mu jeszcze serię książek. Zbliżał się okres Mikołajkowo-Szopkowy, w świecie fantastyki i fandomów zwany czasem Strzeżeniem Wiedźm. Po dwóch godzinach w galerii handlowej Pan Heretyk zdecydował się na zakup dziennika kreatywnego, którego wypełnianie polegało na plamieniu, dziurawieniu, mazaniu, sklejaniu i zszywaniu kartek według instrukcji (która, nota bene, zachęcała użytkowniczki i użytkowników do postępowania w sposób odwrotny do proponowanego przez twórców dziennika).

Doskonały prezent dla wiedźmy, prawda?

HO HO HO

Musiał przyznać przed samym sobą, że podobnych rzeczy nie czytał już od lat. Kiedy przerzucił się na literaturę dla dorosłych? Na studiach dowiedział się, że ważną częścią jego przyszłego życia zawodowego będzie przeglądanie tekstów wszelkiego rodzaju z dziedziny socjologii. Głównie przydługich wywiadów z różnymi postaciami, uważanymi powszechnie za "kontrowersyjne". Coś przecież trzeba komentować, prawda? Z czymś trzeba polemizować. Dorosły facet musi umieć na siebie zarobić, po prostu.
W czasie wolnym zaglądał do klasyki herezji - Jan Paweł Sartre, Andre Gide, Fiodor Dostojewski, Tomasz Mann, Umberto Eco. Z tego rodzaju dziełami zaczął się zaprzyjaźniać jeszcze w szkole średniej. Z semestru na semestr staczał się coraz bardziej w stronę ponurego, sarkastycznego świata dorosłych, z jego intrygami, opętaniami, zdradami, nicościami i dymem papierosowym.

- [T] Naprawdę? Dzięki! Nie musiałeś. Minęły wieki, odkąd ostatni raz świętowałam Wiedźmikołajki.
- [ G] Jak się to świętuje?
- [D] Macie dziś jakąś rocznicę?

Spojrzenie Tiny, skierowane w stronę Dawida, niosło informację następującej treści: "gratulacje, właśnie znalazłeś się na samym szczycie mojej Osobistej Listy Debili Wszechczasów".

- [T] Komuś przydałaby się lekcja literatury brytyjskiej. Słyszałeś może o Terry'm Pratchettcie i jego Świecie Dysku?
- [S] To ten gościu, co nagrał reportaż promujący samobójstwo wspomagane i podpisał list otwarty przeciwko wizycie papieża w Anglii?
- [A] Nie kto inny.
- [D] No i co z nim? Popełnił samobójstwo w ramach protestu przeciwko Amoris Laetitia?
- [G] Co to jest Amoris Laetitia? Czemu ludzie się przez to zabijają?

Tym razem spojrzenie Tiny było mordercze. Pan Heretyk chciał wierzyć, że katoliczki wybierające się w stanie Łaski uświęcającej na Mszę Roratnią nie stanowią zagrożenia, ale z pro-liferami nigdy nic nie wiadomo.

- [T] Zmarł parę lat temu. We własnym domu, bez niczyjej pomocy. Nietypowa, wczesna postać choroby Alzheimera.
- [G] Amoris Laetitia to taka choroba? Czemu ktoś miałby się zabijać z powodu choroby?
- [A] Amoris Laetitia to nie choroba. To encyklika. Taki rodzaj książki albo dokumentu, od papieża dla biskupów. Jak jest jakaś ważna sprawa, to papież pisze o tym encyklikę.
- [G] Papież napisał encyklikę o samobójstwie?

Tramwaj dojechał grzecznie na przystanek.

HO HO HO

Najpierw pojawia się dźwięk dzwonka. Potem światełko, w oddali.
Chór zaczyna pieśń po łacinie.

Rorate caeli desuper
Et nubes pluant Justum!...

Tina nie miała racji. Minął tydzień, a Pan Heretyk nie odczuwał żadnych skutków zaburzonego trybu snu i czuwania. No dobrze. Kilka razy musiał biec, żeby zdążyć na autobus, który zapewniał dotarcie do centrum z przyzwoitym zapasem czasu, a po nim na tramwaj pod samą Bazylikę. Ale tak naprawdę mógłby jeździć późniejszym, bez żadnych obaw o spóźnienie. Wybierał wcześniejszy autobus, bo pozwalało mu to zdążyć na wcześniejszy tramwaj - ten, którym jeździli Dawid i Tina z Gracją.
Było to coś dziwnego. Podejrzanego. Pan Heretyk generalnie nie miał w zwyczaju uwzględniać zwyczajów innych ludzi. Nie przy wyborze środka transportu. Powinien był zachować czujność. Powinien był podjąć stosowne kroki zaraz po tym, jak zauważył w sobie tendencje dziwne i podejrzane, wyżej opisane.

Powinien był.
Tylko po co?
Żeby móc dłużej pospać?
Przecież miał pokazać, że nie potrzebuje snu.

W ciągu dnia nie przysypiał, chociaż faktycznie po jedenastej trudniej było mu się zmotywować do jakiejkolwiek monotonnej pracy, na przykład do pisania kolejnego głupiego tekstu o kolejnej głupiej wypowiedzi tego czy innego człowieka, zarabiającego na głupich wypowiedziach. Rozwiązywał to w ten sposób, że unikał monotonnych zajęć.
System banalnie prosty. Najpierw należy przypomnieć sobie wszystkie sprawy, które ma się do załatwienia na mieście, i które mają moc odrywania ludzi od laptopów. Potem wystarczy dostać się do tramwaju, do poczekalni, do kolejki - gdziekolwiek, gdzie można czytać i nie być posądzonym o lenistwo.

Wyciągał książkę.
Tym razem, coś poważnego. Coś życiowego.
Żadne tam żałosne bajeczki dla dorosłych.
Historie dzieciaków walczących o swoje nastoletnie życie.
Czy może być coś bardziej poważnego i życiowego?

Wystarczyło potem zabrać ze sobą te historie na obiad, na poobiednią kawę, na autobus powrotny wieczorem. W takim systemie można było zapomnieć o senności.

O napisaniu czegokolwiek dłuższego niż dwa akapity również.

Ne irascaris, Domine!
Ne ultra memineris iniquitatis!
Ecce civitas Sancti facta est deserta,
Sion deserta facta est!
Jerusalem desolata est...
Domus sanctificationis Tuae, et gloriae Tuae!
Ubi laudaverunt Te
Patres nostri...

- [D] Może wyjaśnisz mi jedną sprawę?
- [A] Jeśli tylko nie wybiega poza moje skromne kompetencje.
- [D] Ty jesteś niewierzący, nie?
- [A] Pytasz, czy wierzę, że Boga nie ma? Nie, aż tak bezczelny nie jestem. Jestem tylko niepraktykujący.
- [D] No fajnie. Ale powiedz mi, nie wydaje ci się, że twoje uczestnictwo w Roratach to taka tak jakby praktyka, która tak trochę, tak jakby, podkopuje twoją wiarygodność - wiesz, jako człowieka "niepraktykującego"? Nie żeby coś, ale Msza Święta to chyba nie jest jedna z tych rzeczy, od których typowy agnostyk zaczyna swój dzień?
- [A] Może po prostu nie jestem "typowym agnostykiem"?
- [D] A może po prostu, jak typowy facet, chodzisz za laską, która ci się podoba...?
- [A] Chcesz wiedzieć, czy oprócz Tiny istnieje jeszcze jakiś powód, dla którego przychodzę na te wasze Liturgie? Nigdy nie twierdziłem, że taki powód istnieje.
- [G] Chcesz się ożenić z moją mamą..!?...

O cholera.

Bezczelne dzieciaki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz