niedziela, 25 sierpnia 2019

28. Reko. Część Trzecia.



            Moi Drodzy! To nasz trzeci dzień rekolekcji. Jak to mówią – żal odjeżdżać! Ale nie zatrzymujemy się, bo jeszcze jeden mega ważny temat przed nami. Co już wiemy? Że Jezus jest specjalistą od śmierci – uczył się od najlepszych, nie? Albo może inaczej – to On uczył najlepszych?! No i drugie, co wiemy? Że Jezus wskrzesza, w sensie wyciąga człowieka z każdego możliwego etapu rozkładu. Ale co, to tak przychodzi do każdego, krzyczy „pobudka!” i siłą wyciąga? Jak w wojsku jakimś? Z takim wiadrem wody wielkim i ice bucket challenge urządza? W internetach to wiecie, tam różne pomysły na pobudkę są, także jak ktoś ma taką przypadłość, że tu szósta rano, Jutrznia czeka, a ten „jeszcze pięć minutek” i na drugi boczek, to można sobie w internetach poszukać, różne pomysły ludzie na takie coś mają. Tylko wiecie, wszystko na własną odpowiedzialność!

Moi drodzy! Dzisiejsza Ewangelia pokazuje nam dwie rzeczy. Po pierwsze, Jezus był normalnym człowiekiem. Tak, był w pełni Bogiem, ale Kościół uczy, że Jezus miał – ma! - dwie natury. W pełni Bóg i w pełni człowiek! Tak, oprócz grzechu, ale podobny do nas we wszystkim. Czy wy sobie zdajecie sprawę, co to znaczy w ogóle? To nie tak, że Bóg przebrał się za człowieka, jak to w tej mitologii całej greckiej było. To nie tak, że Bogu znudziło się bycie Bogiem, to się w człowieka zamienił. To nie tak, że nie wiem, że kiedyś tam jakiejś parze urodził się chłopczyk, ale taki doskonały był, że aż Bóg go adoptował. Tak to chyba jakoś Świadkowie Jehowy wierzą, nie? Że Jezus to był jakimś aniołem w ogóle, potem Jehowa go adoptował, coś takiego. A jak katolicy wierzą?

Moi drodzy! Logos, Słowo Ojca, druga Osoba Trójcy, nigdy nie przestał być prawdziwie Bogiem. Nawet wtedy, gdy umierał na Krzyżu, był Bogiem! Ten Bóg przyjął ludzką naturę. Czyli co przyjął? Przyjął ludzkie ciało i ludzką duszę! Nawet, moi drodzy, katolicy wierzą, że Jezus miał – ma! – dwie natury, Boską i ludzką, i dwie wole, Boską i ludzką! Tak, moi drodzy, sprawdźcie sobie – „diofizytyzm”, dwie natury, „dioteletyzm”, dwie wole. Te dwie natury i dwie wole należały – należą! – do jednej i tej samej Osoby. W teologii to się nazywa, jakby ktoś szukał, „unia hipostatyczna”. Chodzi o to, że te dwie natury, a nawet dwie wole!, były – są! – cudownie zjednoczone w jednej Osobie Chrystusa. Jak kogoś to interesuje, dziwi, martwi, to świetnie – Alleluja i do źródeł! Chrystologia to są całe wieki, całe tomy mądrych rzeczy. Ja wam tu tylko tak zaznaczam temat. A może chcielibyście, żebym zrobił specjalną serię z chrystologii? Dajcie znać w komentarzach!

 Jezus, moi drodzy, rozwijał się jak każde normalne dziecko. On – Bóg, Logos! – uczył się ludzkiego języka, zapadał na ludzkie choroby, miał ludzkie uczucia, miał ileś tam centymetrów wzrostu, miał rodzinę i znajomych. Druga Osoba Trójcy, nie rezygnując z Boskości, przyjmuje ludzką naturę. A po Zmartwychwstaniu nie porzucił swojego ludzkiego Ciała i ludzkiej Duszy. Wstąpił do Nieba, tak mówi Credo. Wstąpił, moi drodzy, z duszą i ciałem! Czy wy to sobie wyobrażacie – gdy pójdziemy do Niego po śmierci, poznamy Go takim, jakim jest. Zobaczymy, jakiego koloru ma oczy!

Co do tej rodziny, tak w ogóle, to mogliście gdzieś tam dwie bzdury usłyszeć. Pierwsza, że miał rodzeństwo, w sensie że Maryja i Józef mieli jeszcze razem dzieci. Tak, Biblia wspomina o „braciach i siostrach Jezusa”, ale semici „braćmi i siostrami” nazywają krewnych w ogóle. W Starym Testamencie to nawet bywało, że bratem albo siostrą nazywało się małżonka albo małżonkę. No tak! Bracia i siostry Jezusa to mogło być kuzynostwo. Jest też teoria, że bracia Jezusa to byli synowie Józefa z pierwszego związku, w sensie że on był wdowcem, gdy ożenił się z Maryją. W każdym razie, wszystko wskazuje na to, że Maryja nie miała żadnych młodszych synów. Pamiętacie, co mówiłem o wdowach? Gdy Jezus umierał na krzyżu, Maryja była już wdową. Co Jezus wtedy mówi do Jasia – wiecie, tego najmłodszego Ucznia? „Oto syn twój”. Czy szukałby dziecka dla swojej Matki, gdyby żyli wtedy jeszcze jacyś inni synowie Józefa?

No i drugi temat – mówią, że Jezus miał żonę! A w każdym razie, dziecko z Marią Magdaleną. Moi drodzy! Jakby miał, to by o tym ktoś napisał. Dla Żydów – a Jezus był Żydem – posiadanie żony i dziecka to żaden wstyd nie był. Prorocy wszyscy normalnie się żenili i mieli dzieci. Abraham żonaty, Mojżesz żonaty, Ozeasz żonaty. Pierwszy papież, święty Piotr – proszę bardzo, Biblia jasno mówi, że żonaty! A inne religie? Mahomet żonaty, Budda żonaty, bogowie greccy i hinduscy to już w ogóle takie drzewa genealogiczne mają, że głowa mała! Wyjaśnijcie mi – gdyby Mistrz miał mieć dziedzica, po co Uczniowie mieliby to ukrywać? Ani Żydzi, ani Grecy nie mieliby z tą informacją najmniejszego problemu.

Moi drodzy! Nikt o tym nie pisał, bo i nie było o czym pisać. Jezus po prostu nie zdecydował się na żaden związek tego rodzaju. Może starożytna kultura faktycznie nie widziałaby żadnego problemu w związku Mesjasza z jakąś kobietą, ale jak się nad tym zastanowić, czy byłoby to tak do końca właściwe? Czy taki związek nie zaburzyłby relacji między Bogiem a stworzeniem? Relacja, o którą Jemu chodzi, jest czymś zupełnie innym, niż związek cielesny. W sensie, tak, nasze związki powinny być obrazem Bożej miłości i tak dalej, ale chyba rozumiecie – tym, co Bóg chce mieć w relacji z człowiekiem, nie jest związek cielesny. Bóg, który dla każdego człowieka chce być Ojcem, Bratem, Mistrzem, Królem, Zbawicielem. Bóg, który chce być Oblubieńcem każdej duszy. Jak to niby miałoby się zgodzić z tym, że posiadałby swoją kobietę i jeszcze swoje własne, biologiczne dzieci? Bez sensu! Jezus nie robił niczego bez sensu – czyli na pewno nie wchodził w żadne bezsensowne związki.

            Czy to znaczy, że Jezus był przeciwko związkom? Żadną miarą! Pokazuje to szczególnie dzisiejsza Ewangelia. Oto przenosimy się na wesele! Ktoś z krewnych i znajomych wstępuje tutaj w święte małżeństwo. Maryja najwyraźniej pomaga na tej imprezie, zajmuje się jedzeniem i piciem. Wśród zaproszonych jest też Jezus. Jak widzimy, bojkotu żadnego nie ma, Jezus na wesele przychodzi. Nasz Pan nie założył rodziny – czyli żadnym obowiązkiem to nie jest, nikt nikogo nie zmusza. Paweł też będzie nieżonaty i generalnie mamy potem bardzo wielu świętych nieżonatych. Czy to znaczy, że w związki nie warto wchodzić? Żadną miarą! Można wchodzić w związki i można na wesela chodzić. Sam Jezus na wesela chodził! Wiem, wiem – wielki Post jest, zero zabaw! Ja jednak pozwoliłem sobie wybrać na nasz trzeci dzień rekolekcji właśnie tę Ewangelię. Okaże się ona mega ważna!

Moi drodzy, co my tu mamy? Pierwszy cud! Wczoraj rozmawialiśmy już o cudach. O córce Jaira, o Łazarzu i o młodzieńcu z Nain. Nie wiem, czy zauważyliście jeden szczegół dotyczący właśnie tego gościa z Nain. Bibliści to mówią, że to jest pierwszy cud, który się Jezusowi nie udał! No tak! Bo patrzcie – co mówi Jezus, a co robi ten gościu? Jezus mówi „wstań”. A ten siada! Tak już bywa z duszą ludzką – zamiast wstać, to siada! A jaki cud mamy tutaj? Moi drodzy! Czy Jezus planował ten cud? Widzimy, że tego dnia po prostu planował być na weselu. „Jeszcze nie nadeszła godzina moja”. Święte małżeństwo świętym małżeństwem, ale czemu miałby na swój pierwszy cud wybierać akurat dostarczenie alkoholu na zabawę? Jak w ciągu jednego wieczoru wypili zapas na cały tydzień (kiedyś to wesela porządne były – siedem dni trwały, a nie jakiś tam weekend w Zakopanem i do domu), to generalnie ich problem!

Ale przychodzi Maryja i mówi: „nie mają już wina”. Nie obraża się, tylko potem mówi: „zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Moi drodzy! To jest pierwsza mega ważna lekcja. Chcesz Jezusa wpuścić do swojego grobu, żeby razem z Nim zmartwychwstać? Punkt pierwszy! Zrób wszystko, cokolwiek ci powie. „Proszę ojca, ale ja nie mam Boga w znajomych, ja nie wiem, co On chce mi powiedzieć”. A Pismo święte masz? A przykazania masz? No to przepraszam. Całą serię listów ci wysłał! Autorem Pisma jest Duch święty, ale Pismo miało też i ludzkich autorów! Pan po to właśnie wybrał ludzkich autorów, żeby te maile były w twoim języku, w sensie żeby się odwoływały do ludzkiego doświadczenia, i żebyś nie mówił, że do ciebie akurat to Bóg nie mówi. „Proszę ojca, ja to mam Biblię i wszystko, ale to za trudne jest i nie na nasze czasy. Mojżesz nie miał smartfona”. Jasne, to jest trudne! Jak coś jest ważne, to trzeba maila kilka razy przeczytać, załączniki sprawdzić. Nie na nasze czasy? Moi drodzy! Jak się chce wejść z kimś w relację, to się trzeba napracować. To, że ta Osoba mówi w twoim języku, to nie znaczy, że jej myśli są twoimi myślami, a jej drogi twoimi drogami. Żeby zrozumieć drugą Osobę, trzeba nieraz posłuchać, trzeba spędzić z nią trochę czasu, a nie od razu: „no nie, u mnie w domu tak nie było!”.

Moi drodzy, punkt drugi! Mamy zrobić wszystko, cokolwiek nam powie. Ale co On mówi? Przynieście wodę, służącą do żydowskich oczyszczeń. W tych naczyniach były same brudy, w sensie ludzie na imprezie się w tym myli, pluli do tego, a jak któryś z procentami przesadził, to nawet wiecie co… Ktoś kiedyś też obliczył, ile litrów oni tego przynieśli! Sprawdźcie w internetach – to aż niemożliwa ilość tego była! I co robi Jezus? On z tego całego brudu robi najlepsze wino świata! Starosta aż się dziwi, że jak takie dobre wino mogło się jeszcze ostać. Moi drodzy! Może często jesteśmy jak takie naczynia, z niemożliwą ilością totalnego plugastwa. Ale teraz wchodzi temat zaufania – i tak, posłuszeństwa! Ci ludzie nie mieli – nie mogli mieć! – żadnego pojęcia, o co chodzi, w sensie po co oni mają te balie gdzieś dźwigać. Ale przynoszą.

Moi drodzy! Przynieście to wszystko do Niego. Zaufajcie. Przynieś Mu to wszystko, co wymaga zmiany. Przecież najlepiej wiesz, co to jest, co wymaga zmiany. Każdy wie, co wymaga zmiany w jego życiu, każdy – możesz tego nie pokazywać krewnym i znajomym, ale wiesz dobrze. Przynieś, a On to zmieni. W najlepsze wino! A gdzie jest najlepsze wino? Gdzie jest uczta z najlepszego mięsa, z najwyborniejszych win? Moi drodzy! Dla każdego biblijnego speca to jest jasne. Tu chodzi o Zbawienie! O ucztę Baranka w Nowym Jeruzalem.

To jest zaproszenie. Zaproszenie jest dla wszystkich – wczoraj mówiliśmy, dla jakich stanów śmierci jest zmartwychwstanie, czyli zaproszenie. Dla każdego! Ty masz tylko oddać wszystko Jezusowi. Cokolwiek masz, cokolwiek to jest! Możesz mieć różne talenty, zwyczaje, cechy, relacje. Możesz przyjść ze wszystkim. Możesz do Niego przyjść zawsze, bez względu na to, jakiego rodzaju masz naczynie i co w nim jest! Tylko w tym rzecz, żeby oddać wszystko, w sensie że wszystko ma być Jemu powierzone.

Bo tylko to stanie się winem i tylko to przejdzie w czasie uczty, co On przemieni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz