- [D] Kawa dla prolifera!
Pogoda w żaden sposób nie zachęcała do opuszczania mieszkania. W tym kraju pogoda jesienna zwykle nie zachęca do opuszczania mieszkania. Nie zrozumcie mnie źle. Pan Heretyk bardzo lubił jesień. Może nawet bardziej niż wiosnę czy jakieś tam lato. Lubił nawet włóczyć się jesienią po mieście. Ale umówmy się. Piątkowe popołudnie na początku listopada to nie jest najlepszy termin na dwugodzinne stanie na ulicy. Włóczenie się może nie ma większego sensu z punktu widzenia wszechświata, ale to zawsze jakiś ruch, jakiś dynamizm. A takie stanie w jednym miejscu?
Trzeba być chyba Świadkiem Jehowy.
- [A] To wasz nowy pomysł? Co dziesiąta osoba, która podpisze się na karcie, dostaje kawę gratis?
- [F] Odwrotnie. To osoby podpisujące się przynoszą kawę osobom odpowiedzialnym za zbieranie.
- [D] Sprawa wygląda tak, że jakiś gość przyszedł i przyniósł kawę dla każdego wolontariusza. Że niby nam dziękuje, bo takie z nas odważne dzieciaki i tak dalej.
- [A] Rozumiem. Dzień Solidarności z Osobami Odprawiającymi Publiczną Pokutę za Grzech Aborcji i Nie Tylko za Ten.
- [F] Im dłużej bawisz się w cynika, tym zimniejsza robi się twoja kawa.
- [A] Moja? Przecież ja nawet nie podpisałem waszego projektu. O zbieraniu podpisów nie wspominając.
- [D] Tak naprawdę to jest kawa Tiny. Ale Tina nie pije kawy w piątki.
- [A] Nie wiedziałem, że kawa należy do pokarmów mięsnych.
- [F] A ja nie wiedziałam, że lubisz zimną kawę. Bierz!
Mieli wszystko. Dwa składane stoliki, megafon ze stojakiem, odtwarzacz z nagraniem, długopisy i oczywiście zestaw kart na specjalnych podkładkach, wraz z wydrukowanym tekstem projektu. Mieli nawet plastikowe teczki na karty już wypełnione. Mieli kawę.
Pan Heretyk zwrócił uwagę na brak plakatu, przedstawiającego ofiary aborcji. Pan Heretyk myślał, że plakaty przedstawiające ofiary aborcji to ważny element pikiet organizowanych przez obrońców życia. Dawid wyjaśnił mu, że nie jest to element obowiązkowy. Wręcz przeciwnie - część organizacji pro-life głośno sprzeciwia się wykorzystywaniu podobnych obrazów, a nawet zakazuje ich prezentowania podczas wydarzeń i uroczystości ogólnoproliferskich. Jeśli chodzi o Dawida, osobiście był za korzystaniem z podobnych pomocy naukowych podczas pikiet, jednak nie należał do tych, którzy w drastycznych zdjęciach widzieli jedyny sposób na zwycięstwo w tej grze.
Kawa to zawsze kusząca propozycja dla heretyka. Nawet w piątkowe popołudnie na początku listopada. Ale trzeba uważać. Z takiej bzdurki jak darmowa kawa może się zrobić dłuższa chwila. Nawet godzina. Jak się człowiek nie pilnuje, to potem można usłyszeć od kolegi propozycję włożenia kamizelki wolontariusza. Taka kamizelka zwykle charakteryzuje się jakimś jaskrawym kolorem i jakimś śmiesznym hasłem albo logo. Każdy, kto stoi na zbiórce podpisów dłużej niż pięć minut, ma prawo do otrzymania, a nawet założenia takiej kamizelki. Nawet heretyk, który przyszedł tylko na kawę.
Mimo wszystko, warto poświęcić godzinkę dla takiej sprawy, jak darmowa kawa. Po pierwsze, to czysta oszczędność dla kogoś, kto jest od kofeiny uzależniony. Na marginesie, w grupie heretyków odnotowujemy szczególnie wysoki odsetek uzależnienia od kofeiny. Według najnowszych badań, jest to związane z tak zwanym kawiarnianym stylem życia, charakterystycznym dla heretyków mieszkających w miastach. Statystyczny heretyk w ciągu życia spędza w kawiarni o połowę więcej czasu niż we własnym mieszkaniu. Ponad 75% badanych wymienia kawiarnię jako idealne miejsce do pracy, a prawie 80% zabrałoby swoją partnerkę do kawiarni na randkę.
Po drugie, podczas takiego picia darmowej kawy można poczynić interesujące obserwacje. Można na przykład zaobserwować reakcje przeciwników obrony życia na zbiórkę podpisów pro-life. Najmłodsi ograniczają się do feministycznych haseł, rzucanych niby to mimochodem podczas mijania pikiety. Śmieją się z własnych słów – tak, jak śmieje się ktoś, komu udał się dobry kawał - a jednocześnie nie patrzą w stronę zbierających, unikają konfrontacji. Starsi, na poziomie studiów wyższych, podejmują już próby merytorycznej dyskusji. Propozycja uczciwej walki na argumenty wychodzi zwykle ze strony młodych dorosłych, będących w trakcie studiów medycznych. Osoby w wieku 26-35 lat najczęściej skarżą się na negatywny wpływ publicznej działalności pro-life na psychikę małych dzieci, a także na hałas spowodowany przez megafon. Prawdziwą zaciekłość w zwalczaniu pro-liferów wykazują jednak dopiero dojrzali przeciwnicy obrony życia, w wieku 55-75 lat. Jednocześnie ich wypowiedzi można zaliczyć do tych najmniej merytorycznych. Zwolennicy opcji pro-choice z tej grupy wiekowej często twierdzą, że wolontariusze są niepełnoletni i zostali przymuszeni do takiej działalności przez księży oraz przez sprzymierzonych z księżmi prawicowych polityków. Feministki po czterdziestce mają szczególnie emocjonalny stosunek do omawianego tematu – często podchodzą do stolika proliferów tylko po to, by powiedzieć wolontariuszom, że powinni się wstydzić.
Oczywiście, wśród przechodniów są jeszcze obrońcy życia. Tacy, którzy oferują kawę. Tacy, którzy dziękują. Tacy, którzy w rubryce adres wpisują "bezdomny". Nawet tacy, którzy nie mogą podpisywać obywatelskich projektów z powodu zbyt młodego wieku albo braku obywatelstwa. Podchodzą z dziećmi, z psami, z zakupami. Albo podchodzą, żeby wyznać, że sami nie mogą mieć dzieci. Podchodzą studenci - tacy, którzy mieli dobrych profesorów, oraz tacy, którzy z zasady nie ufają profesorom. Podchodzą też osoby dojrzałe. Niektórzy z nich proszą, by pomóc im w spisywaniu danych z dokumentu tożsamości. Dla innych pewnie przyjęcie takiej pomocy byłoby moralną klęską. Jak to tak, przed młodymi dziada z siebie robić? Poza tym, gówniarze muszą wiedzieć, że nie można sobie ot tak grzebać w dokumentach starszych. Samodzielnym być trzeba. Zrobić sobie specjalną kartkę z tymi wszystkimi cholernymi numerkami, których za Chiny konfucjańskie nie da się odczytać z tych przeklętych kartoniczków. I po kłopocie! Oczywiście, ci młodzi ludzie przy stoliczkach to samo złoto i diamenty. Chyba, że stoją przy niewłaściwych stoliczkach. Trzeba uważać. Lewactwo też może mieć swoje stoliczki. W każdym razie, zasady to zasady. Raz człowiek odpuści i już robią z nim wywiad. Do materiału poświęconego ofiarom "mafii wnuczkowej".
Poświęćmy moment tym przechodniom, którzy nie mają obywatelstwa. Według Pana Heretyka, tacy Zagraniczni są najciekawsi. Ci Krajowi zdążyli się przyzwyczaić. Nawet do plakatów. Nie znaczy to, że nie ma już emocji. Emocje są, zawsze te same. Ale do wszystkiego można się przyzwyczaić. Nawet do emocji. Dla Zagranicznych sprzeciw wobec aborcji, a szczególnie taki wyrażany publicznie, to najczęściej zupełna nowość. Za Granicą nikt już przecież takich rzeczy nie robi. Krajowi, bez względu na to, czy są pro-life, czy też pro-choice, zwykle nie mają zbyt dużo czasu na rozmowę przy stoliku. Zagraniczni, bez względu na to, czy są pro-life, czy też pro-choice, nie odchodzą od stolika tak szybko. Chcą Rozmowy. Twierdzą, że Za Granicą dość rzadko mają okazję do Rozmowy tego rodzaju. Nie znaczy to, że Za Granicą nie ma już aborcji. Aborcja jest. Tym, czego nie ma, jest Dyskusja. Za Granicą nie-dyskutuje-się o Takich Sprawach. W każdym razie istnieją ludzie Zagraniczni, którzy trwają w przekonaniu, że Za Granicą nie-dyskutuje-się o Takich Sprawach.
Przekonanie to nie zawsze znajduje potwierdzenie w faktach. Dawid wyjaśnił Panu Heretykowi, że zdjęcia, które Krajowi proliferzy mają na swoich plakatach, przedstawiają te same dzieci, które znajdują się na plakatach pro-liferów działających Za Granicą. Zdjęcia były robione Za Granicą. Idea plakatów narodziła się Za Granicą. Nie jest więc prawdą, że Za Granicą nie-ma-dyskusji. Są za to osoby, które chciałyby, żeby nie-było-dyskusji. Zarówno Za Granicą, jak i W Kraju. Za Granicą sytuacja jest taka, że sprawianie wrażenia, że nie-ma-dyskusji, jest stosunkowo łatwe. Za Granicą media-i-uczelnie nauczyły się już, że nie-ma-dyskusji. Nie ma więc znaczenia, czy między ludźmi Za Granicą trwa Dyskusja na temat aborcji, czy też nie. Ważne, że Za Granicą w-mediach-i-na-uczelniach sytuacja jest taka, że nie-ma-dyskusji. To wystarczy, żeby nie-było-dyskusji Za Granicą. Natomiast sytuacja W Kraju jest znacznie trudniejsza. Sytuacja przedstawia się tak, że media-i-uczelnie W Kraju nie potrafią się zdecydować, który scenariusz bardziej im się opłaca. Być może ten, w którym nie-ma-dyskusji. Być może ten, w którym dyskusja-trwa-w-najlepsze. Sprawa nie jest rozstrzygnięta. Z tego właśnie powodu sytuacja W Kraju jest trudniejsza.
Wnioski nasuwają się same.
Heretycy mieszkający Za Granicą mają znacznie mniejsze szanse na darmową kawę.